W tym odcinku zostaje opisany typowy dzień w szkole w Danville.
Bohaterowie
Normalny Dzień
-Wredna baba, wredna baba, wredna baba…- mruczała pod nosem Judy, wychodząc ze swoją klasą z sali do nauki języka niemieckiego. Wyszła jako jedna z ostatnich, ponieważ jej nauczycielka kazała jej na chwilę zostać. Okazało się, że po raz kolejny ma zastrzeżenia do jej wymowy, a poza tym, nie podobają jej się jej wyniki z ostatniej klasówki. „Jak ktoś jest uprzedzony, to zawsze ma jakieś zastrzeżenia” – chciała powiedzieć jej Judy, jednak ostatecznie się przed tym powstrzymała. Nie potrzebowała bardziej zaniżonej oceny z niemieckiego – i tak miała problemy z fizyką, co nie umknęło uwadze jej rodziców.
-Hej, Judy! – zawołała do niej Sophie, przeciskając się przez tłumy uczniów. Blondynka uśmiechnęła się lekko – nie będzie się teraz nad sobą użalać.
Sophie o mały włos nie wywróciła Katie, która akurat znalazła się na jej drodze, jednak w końcu udało jej się dotrzeć do przyjaciółki. Uśmiechnęła się szeroko, pokazując swój aparat na zęby i zaczęła nawijać:
-Pamiętasz, Judy? Mamy dzisiaj razem wf! Cieszysz się? Bo ja tak! Będzie super, kiedy będziemy grać! Ciekawe, czy podzielą nas na drużyny, czy może znowu będziemy grać klasami…- gadała i gadała, przerywając na chwilę, by się z kimś przywitać. Judy słuchała jej bełkotu jednym uchem – dostrzegła nareszcie Patricka, który stał przy swojej szafce. Był coraz bliżej – za chwilę się miną. Ciekawe, czy ją zauważy…
Gdy razem z Sophie przechodziła obok szatyna, ten zamknął szafkę i ją zauważył. Blondynka uśmiechnęła się do niego, a on ten uśmiech odwzajemnił. Judy całą siłą woli skupiła się, by się nie zarumienić i ruszyła dalej korytarzem, po drodze rozstając się z Sophie, która miała teraz lekcję geografii. Sama Judy poszła na chemię – jeden z ulubionych przedmiotów Mary, która zresztą była jedną z najlepszych w klasie.
-Chemia na szczęście nie jest takim nudnym przedmiotem – pomyślała Judy, siadając na drugiej ławce razem z Mary. Zresztą, to, że wylądowały obok siebie nie było dziełem przypadku – początkowo Judy jako jedna z nielicznych wiedziała o tym, że Mary jest prymusem i musiała to wykorzystać, dlatego na początku roku starała się usiąść nią na wszystkich przedmiotach ścisłych. Jej plan nie powiódł się w stu procentach – na niektórych lekcjach Buford był szybszy – jednak udało jej się m.in. na chemii – gdzie po kilku latach w jednej klasie z Mary znała doskonałe sposoby, by od niej ściągać.
-Skoro na poprzedniej lekcji mieliśmy kartkówkę i tylko notowaliśmy, to dzisiaj pewnie będą doświadczenia – pomyślała Judy i uśmiechnęła się pod nosem. Lubiła doświadczenia – to zawsze coś ciekawszego niż zapisywanie reakcji i rozwiązywanie zadań o wodorotlenkach.
-Dobrze, rozdam wam teraz wasze kartkówki – powiedziała pani Carter bez cieniu uśmiechu na twarzy. To jednak nie znaczyło, że średnia ocen, które dostała klasa była niska – pani Carter po prostu nie lubiła się uśmiechać, jeśli nie miała do tego powodu.
Pani Carter zaczęła chodzić po klasie. Judy uważnie przyglądała się jej twarzy. Na początku roku razem z Adyson rozgryzła, jak w łatwy sposób sprawdzić, czy ktoś dostał dobrą ocenę – za każdym razem, gdy pani Carter oddawała dobrze napisaną kartkówkę, przez sekundę na jej twarzy pojawiał się uśmiech.
Gdy nauczycielka oddawała kartki Mary i Judy, na jej twarzy był uśmiech. To dobry znak. Judy natychmiast spojrzała na swoją kartkę.
-Dostałam piątkę! – zawołała do Adyson. Ta pokazała jej kciuk do góry, jednak nie spuszczała wzroku z nauczycielki. Jeszcze nie dostała swojej pracy.
Judy zerknęła na kartkę Mary – szóstka, oczywiście. Szatynka nie okazywała wielkiego zadowolenia z powodu tej oceny, jednak na jej twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji, po czym zielonooka zajęła się tym samym co reszta klasy – obserwowaniem pani Carter rozdającej kartkówki. Gdy podeszła do Buforda, na jej twarzy pojawił się krzywy uśmiech, jakby nie była pewna, czy to na pewno dobra ocena. Chłopak szybko chwycił kartkę.
-Trójka! To lepiej niż ostatnio! – zawołał, po czym przybił piątkę z siedzącą z nim Milly. Dziewczyna wyglądała na szczęśliwą – pani Carter uśmiechnęła się, kiedy oddawała jej pracę, więc musiała dobrze wypaść.
Kiedy pani Carter skończyła wreszcie obchodzenie klasy, wszyscy czekali ze zniecierpliwieniem na doświadczenia. Zamiast jednak przygotować probówki do doświadczeń, pani Carter otworzyła dziennik i powiedziała, losując długopisem imiona z listy:
-A teraz sprawdzimy pracę domową…
* * *
-Ale ostatecznie były zniszczenia, prawda? – starała się pocieszyć Adyson Judy. Co prawda nie było doświadczeń, jednak Buford idąc wyrzucić coś do kosza jakimś sposobem zahaczył o probówki stojące na biurku i teraz został na dłużej w klasie, by wszystko posprzątać. Znowu.
-Niby tak, ale…- zaczęła Adyson, wyraźnie zdołowana. Judy zaczęła zastanawiać się nad powodem jej smutku, po czym strzeliła palcami i powiedziała ciszej niż wcześniej:
-Dostałaś słabą ocenę z kartkówki – to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
-Yhy…- przytaknęła jej Adyson – Jak udało cię się dostać piątkę?
-Ściągałam – przyznała bez bicia Judy. Adyson spojrzała na nią i powiedziała tylko:
-W następnym roku siadam z Mary na chemii.
-Jak pomożesz mi jakoś przekonać Buforda, żeby nie siedział z nią na fizyce, to mogę się zgodzić – próbowała dobić targu Judy. Ona i Adyson przerzucały się jeszcze ofertami, aż nie przeszły do sportowej części szkoły i nie skierowały się do szatni dziewczyn.
W szatni spotkały dziewczyny z klasy Fineasza i Ferba, które miały mieć teraz z nimi lekcję. Akurat w tym momencie Emma Charms pokazywała dziewczynom swoją nową koszulkę na wf – tym razem niebieską. W poprzednim tygodniu była różowa. A wcześniej fioletowa…
-O, czyli mamy mieć razem wf? Zupełnie zapomniałam – powiedziała na ich widok zielonooka. Adyson i Judy zignorowały tą zaczepkę i zaczęły się przebierać. Szybko skończyły i poczekały na Sophie, po czym wyszły z szatni. Nie chciały czekać na Mary, ponieważ ta była trochę zbyt zajęta rzucaniem morderczych spojrzeń w stronę Emmy.
Cała trójka udała się w stronę sali gimnastycznej. Traf chciał, że dzisiaj wszystkie ubrały się w czerwone koszulki z krótkim rękawem i czarne spodnie za kolana. Ten zbieg okoliczności niezwykle ucieszył Sophie, a jej entuzjazm udzielił się odrobinę reszcie, więc teraz wszystkie trzy szły pewnie przez korytarz z uśmiechem na twarzy.
-Cześć, Fineasz! Cześć, Ferb! – przywitała chłopaków Judy.
-Cześć, Judy! Cześć, Adyson! – odpowiedział za brata Fineasz. Chłopcy byli już dawno ubrani i czekali tu już jakiś czas. Przez chwilę rozmawiali z dziewczynami – Sophie ciągle się wtrącała i za każdym razem przysuwała odrobinę do Ferba, przez co po pewnym czasie znalazła się niebezpiecznie blisko zielonowłosego. Chłopaka uratował jednak pan Wood – nauczyciel wychowania fizycznego, który przyszedł z kluczem i otworzył salę. Wszyscy uczniowie zaczęli się przepychać, żeby tylko wejść na początku.
-Mam tylko nadzieję, że nie będziemy grać w...- zaczęła Izabela, która akurat pojawiła się obok Fineasza, jednak wszystkie jej wątpliwości rozwiał pan Wood.
-Zagramy dzisiaj w zbijaka – oznajmił beż żadnych wstępów i zatkał uszy, kiedy rozległo się zbiorowe westchnięcie, z każdą lekcją coraz głośniejsze. Nie lubili grać w zbijaka, kiedy mieli wspólne lekcje. Wynik był z góry przesądzony, więc bolesne obrywanie piłką przestało mieć już sens w poprzednim miesiącu.
Uczniowie jak zwykle grali klasami, chociaż nauczyciel nie zwracał uwagi, jeśli pojedyncze osoby zmieniły drużynę. Panowała jednak zasada „kto pierwszy, ten lepszy” – nauczyciel nie zauważał, kiedy dwie osoby przebiegły do przeciwnej drużyny, jednak trzecia osoba dziwnym trafem zawsze zostawała złapana.
Judy dostrzegła kątem oka kilka osób z innej klasy, które wmieszały się w tłum. To również było normalne – czasami osób ubywało, a czasami po prostu na lekcję przychodzili ci, którym się w tym momencie nudziło.
Dzisiaj na lekcję przyszły głównie dziewczyny – Judy zauważyła m.in. Stephanie Winner i Paulin Heller. Nie znała ich za dobrze, jednak wiedziała, czemu dołączyły akurat do klasy Fineasza – żeby pobyć trochę z chłopakami. Tym razem jednak miały pecha – grali w zbijaka, więc za długo sobie nie postoją, a wszystko z powodu Mary.
Mary została obdarzona przez naturę niezwykłym talentem do gry w zbijaka – podczas, gdy zawsze była dobra z wf-u, gra w zbijaka była jej ulubionym zajęciem. Była królową na boisku, a w parze z Buforem, który podczas gry zachowywał się jak jej wierny rycerz i obrońca, nie mieli sobie równych. Tak naprawdę reszta klasy mogłaby zejść z boiska – Mary i Buford na pewno i tak czy tak daliby radę.
Pan Wood albo nie zdawał sobie sprawy z przewagi Mary i Buforda, albo robił to specjalnie, ponieważ po raz kolejny klasa Judy dostała piłkę. Już mieli rzucać, kiedy z boiska zbiegł Thomas Ross, mając nadzieję, że nikt go nie zauważy.
-Wracaj tu, Ross – powiedział nauczyciel. Tommy powoli do niego podszedł i zaczął swoją przemowę.
-Proszę pana, ja naprawdę nie chcę w to grać – powiedział na wstępie, a po jego czole spłynęła kropelka potu – To jest jedna z najbardziej niebezpiecznych gier i nie chcę ryzykować życia z powodu jakiejś…rozrywki! Czy pan wie, jakie jest niebezpieczeństwo, że dostanę piłką w twarz i złamię sobie tym samym nos?
-Thomas…
-Albo stanę za blisko ściany i dostanę piłką w głowę, po czym siła odrzutu sprawi, że uderzę nią w ścianę, co jest naprawdę niebezpieczną sytuacją! Albo będę próbował złapać piłkę i złamię sobie palec! Albo…
-Tommy, wchodzisz w tej chwili na boisko albo pójdziesz do dyrektora – przerwał mu pan Wood. Przez chwilę panowała cisza, jednak Thomas lekko się zarumienił i powiedział tylko:
-Ale on mnie już nie wpuszcza do swojego gabinetu…
-Wchodzisz na boisko – powiedział pan Wood. Tommy postawił jednak jeszcze jeden warunek.
-Ale jak teraz wejdę, to od razu mnie zbiją – powiedział i było w tym trochę racji. Pan Wood nie chciał dłużej wstrzymywać gry, dlatego powiedział Mary, żeby oddała mu piłkę. Gdy to zrobiła, nauczyciel podał ją Thomasowi.
-Wykaż się – powiedział. Thomas wahał się przez chwilę, po czym wszedł na boisko. Już miał przygotować się do rzutu, kiedy nagle przerwał w połowie i powiedział:
-Ale ja słabo rzucam. Jeszcze za mocno się zamachnę i naciągnę sobie bark…
-Podaj mi tą piłkę, idioto! – zawołała Emma, której powoli kończyła się cierpliwość. Chłopak już miał do niej rzucić, kiedy powiedział:
-Ale mogę nie trafić…
-Rzucaj, Tommy!
-Ale, jeśli ci zbiję palec…
-Dawaj tą durną piłkę!
-…i przy okazji złamię ci paznokieć…- dokończył Thomas. Ostatni argument podziałał na Emmę – dziewczyna podeszła do chłopaka, brutalnie wyrwała mu piłkę i rzuciła do Stephanie, która natychmiast rzuciła nią w Baljeeta. Chłopak nie zdążył zrobić uniku, przez co został trafiony w rękę i musiał jako pierwszy zejść z boiska. Buford szybko złapał piłkę, która powoli zbliżała się do linii oddzielającej drużyny i rzucił nią w Thomasa, trafiając chłopaka w brzuch. Ten zaczął rozpaczać, jednak szybko zdjęto go z boiska.
Gra toczyła się głównie między Stephanie a Mary i Bufordem. Inni byli kręglami, które co chwila ktoś zbijał swoją kulą.
Traf chciał, że Greta po zrobieniu uniku wylądowała obok Ferba, co nie umknęło uwadze Mary. Dziewczyna rozkazała Bufordowi, żeby oddał jej piłkę, po czym rozpoczęła się rzeź. Szatynka idealnie wymierzyła, po czym rzuciła piłkę, trafiając Gretę prosto w twarz. Dziewczyna nadal była lekko oszołomiona, kiedy schodziła z boiska. Kolejną dziewczyną, która stała najbliżej zielonowłosego okazała się Katie.
-Nie stawaj obok Ferba, bo cię od razu zbije! – krzyknął do niej z drugiej strony boiska Irving, to jednak nie uchroniło dziewczyny – zanim się zorientowała, Mary trafiła ją piłką w twarz. Blondynka usiadła obok Grety i obserwowała, jak jej przyjaciółki z klasy są odstrzeliwane jak ptaki.
Mary była jak w transie – nic nie mogło jej zatrzymać. Zachowywała się, jakby korzystała z automatycznego celownika – za każdym razem trafiała w twarz dziewczynę, która stała najbliżej Ferba. Te, które jeszcze były w grze, szybko zorientowały się, o co chodzi i zaczęły odsuwać się jak najdalej od chłopaka. To jednak w niczym im nie pomogło – któraś zawsze musiała stać najbliżej, prawda?
Na twarzy Mary pojawił się uśmiech, kiedy piłka po uderzeniu w twarz Emmy odbiła się i trafiła też idealnie w zadarty nosek Paulin. Obydwie dziewczyny zeszły z boiska, posyłając nieprzychylne spojrzenia w stronę szatynki.
W końcu na boisku zostało już kilka osób – Mary i Buford, Adyson, Irving, Holly, Django, Ferb i Stephanie. Fineasz odpadł zaraz po tym, kiedy Mary zbiła Izabelę – nie zauważył lecącej w jego stronę piłki. Judy na przykład dostała piłką rzuconą przez Stephanie, a Sophie naprawdę długo robiła uniki, jednak została ostatecznie zbita przez Buforda.
Przez chwilę drużyny prowadziły wymianę ciosów, aż na boisku zostali tylko Mary i Buford oraz Ferb i Stephanie, jednak walka toczyła się głównie między dziewczynami. Szatynka próbowała ustrzelić blondynkę w taki sam sposób co resztę, ta jednak miała większą determinację, by z nią wygrać. Ciągle robiła uniki, a gdy tylko miała piłkę, natychmiast rzucała ją w Mary. Szatynka również starała się robić uniki, jednak najlepsza była właśnie w rzucaniu, a nie uciekaniu.
W pewnym momencie Stephanie rzuciła piłką w szatynkę, która nie zdążyła zrobić uniku. Już prawie została trafiona, kiedy Buford w ostatniej chwili złapał piłkę. Nie usłyszał żadnych podziękowań, jednak chwilowy uśmiech na twarzy Mary wystarczył mu, żeby idealnie wymierzyć i trafić w Ferba. Gra już praktycznie dobiegła końca.
* * *
-Pielęgniarka ma dzisiaj sporo roboty – zauważyła Judy, kiedy razem z Adyson i Mary mijała jej gabinet. Większość klasy Fineasza i Ferba siedziała właśnie pod drzwiami, czekając na swoją kolej. Dziewczyny przyglądały im się przez chwilę, jednak kolejka nadal nie ruszała. Adyson podeszła do Fineasza i zapytała:
-Coś poważnego?
-Nie, tylko teraz kolej Tommy’ego – powiedział Fineasz, a reszta tylko mu przytaknęła.
-To co mu się stało?
-Mówi, że ma uszkodzoną piszczel i płuco – wyjaśniła siedząca obok czerwonowłosego Greta.
-Ale Buford trafił go w brzuch – zauważyła Judy. W tym momencie, jak na zawołanie, cała klasa Fineasza wzruszyła rękami, jakby niewiele ich to obchodziło.
-Och, Mary! Twoja fryzura wygląda jeszcze gorzej niż zwykle! – zawołała z udawanym przerażeniem Emma, pokazując palcem włosy szatynki. Faktycznie, były całe mokre i rozczochrane, co nie wyglądało najlepiej. Mary jednak tylko spojrzała na blondynkę z nienawiścią, po czym zdjęła gumkę i rozpuściła włosy.
-Wyschną – powiedziała tylko, po czym ruszyła przed siebie, prosto do sali od języka angielskiego. Judy i Adyson szybko pobiegły za nią, zostawiając Emmę zastanawiającą się nad jakąś ripostą, którą powie Mary po lekcjach.