Anna Augustynowicz (ur. 1959) – polska reżyserka, dyrektorka artystyczna Teatru Współczesnego w Szczecinie.

  • Jestem szczęśliwa, kiedy przedstawienia schodzą, w ulotności tych zdarzeń jest coś pasjonującego i coś, co odpowiada mojemu temperamentowi. Ważniejsze jest dla mnie otwieranie perspektywy niż podróże sentymentalne „w co było i minęło”.
  • Kreacja teatralna spełnia marzenie o nadzwyczajności, jest czymś w rodzaju święta. Tu można przymierzyć bezpiecznie każdą rolę i dzielić się jej doświadczeniem z innymi ludźmi. Sztuka teatru jest na tyle intensywna, wciągająca, że człowiek nie do końca ma czas koncentrować się na sobie. Musi się uczyć nieraz niezbyt miłych rzeczy o swoim ego. To daje poczucie humoru na swój temat, wyzbywa samotności. Teatr pozwala odkrywać, jak wiele jest do ujrzenia w człowieku. To daje ogromną radość.
  • Moralność pani Dulskiej jest współczesna – sztuka, która powstała prawie sto lat temu, właściwie się nie zestarzała. Dramat Zapolskiej poddaliśmy próbie skonstruowania żywej przestrzeni pomiędzy bohaterami utworu. Myślę, że Zapolska napisała świetny dramat rodzinny. To jest tekst, który nadaje się do mówienia dla aktora. W nim znajduje ujście aktorska ekspresja. Ten utwór żyje.
  • Podczas przedstawienia słychać, co najlepiej 'trafia' w widzów. Albo jest milczenie, które jest gęstym słuchaniem, albo śmiech, albo nerwowe reakcje. Widzów nie wolno traktować jako gorszych czy głupszych niż grono specjalistów. Teatr jest dla wszystkich. Jeżeli działa na poziomie emocji, będzie skuteczny, bo poza wykształceniem i pochodzeniem jesteśmy przecież skonstruowani z emocji. W teatrze nie trzeba wszystkiego rozumieć. Poprzez teatr literacki jesteśmy wprawdzie przyzwyczajeni, by odwoływać się do znaczeń, ale nie wszystkie muszą być przez widza interpretowane. A stopnie trudności tekstów dramatycznych pozostawiam teatrologom.
    • Źródło: „Rzeczpospolita”, cyt. za: culture.pl
  • Podczas przedstawień często można zaobserwować trudność zespołowego wyciszenia się widowni, szczególnie tej młodej, nastawionej na to, żeby być zabawianą, a nie żeby podjąć wysiłek wspólnej zabawy. Mam wrażenie, że często widzowie nie chcą, żeby od nich czegokolwiek chcieć. Wierzę jednak, że energia zaklęta w teatralnej formie, tym specjalnym języku „ponad” językiem, którym porozumiewamy się na co dzień, pozwala wyłowić nasz wspólny sens. Niezależnie od tworzywa literackiego, które dało początek spotkaniu. Reżyseruję sporo utworów najnowszych, ale chętnie sięgam po Wyspiańskiego czy Szekspira, bo jeśli jesteśmy zdolni czytać tych poetów, to dowód na to, że jesteśmy ciągle uczestnikami tej samej kultury.
  • Praca nad każdym kolejnym przedstawieniem pozwala zdystansować się do własnych emocji. Nie dobieram tekstów pragmatycznie. Wierzę, że powód, dla którego do mnie trafiają, ma jakiś sens. Spośród wielu tekstów wybieram właśnie ten, który budzi emocje. Najczęściej utwory te odpowiadają na ten moment niezgody z rzeczywistością, która człowiekowi teraz najbardziej dolega.
  • Teatr jest dla mnie trudnym medium. Pewnie dlatego tak wiele czasu mu poświęcam. Zawsze bardzo silnie na mnie działał. Odkąd zaczęłam chodzić do teatru to uczucie, które towarzyszyło mi nieodłącznie, było przeważnie jakimś uczuciem lęku. Może to zabawna konstatacja, ale wygląda na to, że zaczęłam robić teatr „ze strachu”. Coś z tego lęku pozostało we mnie do tej pory. Z obawą wchodzę na widownię. Z przyjemnością oglądam przedstawienia, które „zabierają” mnie z sobą, ale nie zdarza się to zbyt często. Myślę, że z przedstawieniami jest tak, jak ze spotkanymi ludźmi – z jednymi idziesz w dalszą drogę, innych mijasz, jeszcze inni męczą cię swoją obecnością. Czasem mam kłopot z wytrzymaniem na widowni siedząc w środku rzędu, wolę usiąść bliżej drzwi, mam możliwość wyjścia.
  • Teatr może być po nic, ponieważ jest kreacją, sztuką. I nie musi pouczać. Teatr jest po prostu uczynieniem sztuki ze zdolności człowieka do zabawy. Czasem sama zdolność do zabawy pozwala nam dystansować rzeczywistość w której żyjemy, zauważyć, że w tej rzeczywistości odgrywamy role.
  • W powieść wchodzimy jak w film, poezję przeżywamy. A każdy dramat domaga się wystawienia w teatrze, choćby dlatego, że didaskalia napisane sto lat temu narzucają nam świat, którego już nie ma, teatr, którego już nie ma (...).
  • Wyrwać się z rytmu chocholego tańca znaczyłoby tyle, co wyrzec się własnego języka: zmienić mentalność. Wesele pokazuje, że to niemożliwe.
  • Wystawiam ten tekst w poczuciu ogromnej ciekawości, jak zabrzmi dzisiaj. Chcę postawić pytanie, w jaki sposób jesteśmy wolni w wolnym kraju, jaka jest kondycja poety i artysty. W przeszłości tekst był realizowany w sposób aluzyjny. Postanowiłam wyrzucić cały wątek narodowowyzwoleńczy, ponieważ stracił aktualność. Konrad mówi, że minęły jego trzy godziny, nasz spektakl będzie trwał dwie.
  • Zgodnie z sugestią Wyspiańskiego, „patrząc poprzez obraz” podkrakowskiej chaty, widzimy naszą rzeczywistość. Siebie w przestrzeni, która sięga czasów przedchrześcijańskich, rzutuje w przyszłość, lecz pokazuje „dziś”. Wesele to pułapka zastawiona na nas.
  NODES
chat 1